Błędy, niepowodzenia, porażki – w życiu sportowca i nie tylko

Materiał pomógł stworzyć
Grzegorz Więcław

psycholog, certyfikowany psycholog sportu z wieloletnim, międzynarodowym doświadczeniem. Na co dzień współpracuje z zawodnikami i trenerami, m.in. w Polskim Związku Lekkiej Atletyki.

W serii „FundaMENTALNIE o sporcie: Psychologia sportu dla każdego” przyszedł czas zmierzyć się z tematem błędów, niepowodzeń i porażek. To temat, który pozornie jest coraz bardziej oswajany, bo coraz więcej się o nim mówi i normalizuje doświadczenie przegrywania… A jednak ciągła dyskusja jest potrzebna, bo robienie błędów, przeżywanie niepowodzeń i ponoszenie porażek pozostaje trudne i bolesne.

Podcast do poczytania

Nie znam nikogo, kto chce albo lubi przegrywać. A prawda jest jednak taka, że przegra kiedyś każdy, kto podejmie rywalizację. Nie zależnie od tego, czy to rywalizacja w piłkę nożną, berka czy grę planszową. W końcu ktoś okaże się od nas w danej sytuacji lepszy. 

Błędy, niepowodzenia i porażki są wpisane w życie sportowe, osobiste, szkolne i zawodowe. To normalna część każdej drogi. Kluczem jest umiejętność odnajdywania w nich wartości. Swoje cele osiągają bowiem ci, którzy zgodnie z maksymą powtarzaną przez Winstona Churchilla kroczą od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu. 

Tylko w jaki sposób traktować te trudne, czasem przykre wydarzenia, żeby wytrwać w dążeniu do zamierzonych celów? W jaki sposób pomóc swoim dzieciom i podopiecznym zrobić do samo? Właśnie o tym będzie dzisiejszy podcast.

Błędy i niepowodzenia są wpisane w tzw. cykl „pewności siebie” przedstawiony przez dr Russa Harrisa. Pozwól, że zaprezentuję to na prostym przykładzie. Rozważmy naukę jazdy na nartach albo snowboardzie. Nie da się opanować tych umiejętności nie obijając sobie kupra. Górale mądrze gadają: „jak się nie wywrócis, to się nie naucys”. Dlatego w procesie nauki nikogo nie dziwi wywracanie się. Owszem, nie wszystkim się ono podoba, nie którzy kręcą na nie nosem, ale koniec końców wszyscy ci, którzy chcą zimą szusować akceptują ten fakt. Wywracanie się, czyli ponoszenie „porażek” jest tu zwyczajnie przydatne i potrzebne! Dobrze jest się wywracać! Dobrze jest tak „przegrywać”, ponieważ z każdą wywrotką dostajesz szansę na zdobycie doświadczenia i świadomości, co poprawić. Rozwijasz umiejętności i poznajesz, co działa, a co nie. Dzięki temu posiadasz coraz lepszą kontrolę nad własnym ciałem. Pomimo upadków stajesz się coraz lepsza / lepszy i chcesz dalej jeździć! 

U dzieci widać to szczególnie wyraźnie. Dzieci próbują, nie boją się upadać. Ponoszą swoje niepowodzenia, a potem podnoszą się i… próbują dalej. Do skutku. Niestraszne im siniaki, po prostu działają! Dorośli też tak by mogli, ale dla nich to trudniejsze. Bo wkrada się niepewność, strach. Człowiek dorosły przesadnie używa swojego umysłu – rozważa ryzyko, kalkuluje, analizuje, porównuje do swoich wcześniejszych doświadczeń i zanim się w końcu zdecyduje się spróbować, to już się rozmyśli, bo znajdzie w sobie tysiąc powodów i wymówek, dla których jednak nie warto ryzykować. Dorośli częściej obawiają się konsekwencji: bólu, niepowodzenia, wyśmiania. Te obawy potrafią sparaliżować najlepsze działania, a przez to też progres. Czasami, obserwuję to w swojej praktyce, dorośli potrafią przenieść własne obawy przed błędami i niepowodzeniami na swoje dzieci czy też podopiecznych. Uwaga, na takie komunikaty! Chcąc osiągać cele, trzeba liczyć się z tym, że błędy, potknięcia, niepowodzenia i różnego rodzaju inne trudności są nieuniknioną częścią drogi. To siniaki, a nie od razu tatuaże. Ty jako dorosły – rodzic, nauczyciel, trener – możesz kształtować swoje środowisko w taki sposób, gdzie popełnianie błędów będzie zwyczajnie OK, bo będzie traktowane przez młode głowy jako normalną, oczywistą część procesu nauki i rozwoju. 

Młodych ludzi można inspirować także prawdziwymi historiami ze świata wielkiego sportu. Weźmy na przykład takie wydarzenia. Na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2021 roku Holenderka Sifan Hassan, jedna z faworytek do złotego medalu w biegu na 1500 metrów, uczestniczyła w kolizji, która niemalże przekreśliła jej szanse nie tylko na medal, ale nawet na awans do półfinału. Wszystko działo się w biegu eliminacyjnym, na 400 metrów przed metą. Jedna z rywalek Hassan straciła równowagę i przewróciła ciągnąc ją za sobą i jeszcze kilka innych zawodniczek. Holenderka jednak nie poddała się. Mimo trudnej sytuacji szybko pozbierała się, włączyła szósty bieg i zwyciężyła w swojej serii, a w finale zdobyła złoty medal. 

Czego możemy się z tej historii nauczyć? Mianowicie tego, że jak ktoś upada, to w dużej mierze od niego zależy czy wstanie i pobiegnie dalej. Dosłownie i w przenośni. Czasami okazja, żeby powstać pojawi się od razu tak, jak w przypadku Sifan Hassan. Innym razem trzeba będzie poczekać trochę dłużej. Trzeba tylko być gotowym, kiedy znowu nadejdzie. A w międzyczasie dobrze jest wyciągnąć lekcje i wnioski na przyszłość. Czasami można zostawić młodego człowieka ze swoimi przemyśleniami samego. Innym razem warto aktywnie go wesprzeć, np. poprzez zadawanie pytań wspierających wyciąganie własnych wniosków. Takie nastawienie może wyjść tylko na dobre! Wybitni sportowcy stali się tym kim są m.in. dzięki wnioskom wyciągniętym z popełnionych błędów i niezłomności w dążeniu do swoich celów w obliczu różnego rodzaju trudności.

Zresztą to wcale nie obiektywny rezultat przesądza o porażce czy sukcesie, ale nasza interpretacja danego wydarzenia. W kontekście piłkarskim mamy pamiętne „zwycięskie remisy” polskiej reprezentacji z Anglią na Wembley w 1973 albo z ZSRR na MŚ w Hiszpanii w 1982. Widzew Łódź, kiedy kwalifikował się do fazy grupowej Champions League w 1996 pod wodzą Franciszka Smudy przegrał w Kopenhadze z Broendby 3:2. W ostatecznym rozrachunku była to jednak „zwycięska porażka”, gdyż gwarantowała awans. Idąc tym tropem myślenia, drużyna z niższej ligi może być zadowolona ze swojej postawy w meczu z silniejszymi przeciwnikami pomimo obiektywnej, nawet wysokiej porażki. Analogicznie, pływak, który mimo, iż nie awansował do finału zawodów, jest z siebie zadowolony, bo pobił swoją „życiówkę”. 

Dlatego obiektywny rezultat wcale nie przesądza o ostatecznej porażce czy sukcesie, ważne jest to jak interpretuje się te wydarzenia. Jeśli uczeń lub zawodnik ma dobrze zbudowane cele zarówno w perspektywie czasu jak i głębi, to zwiększa się jego szanse na bardziej pomocną interpretację sytuacji, w której się znajdzie jako jednostka lub członek zespołu. 

Stawianie wyniku w szerszej perspektywie to w ogóle cenna umiejętność i dobra praktyka służąca zdrowiu psychicznemu m.in. jako czynnik ochronny przed perfekcjonizmem. 

Idąc dalej możesz na przykład przyjąć, że nie ma błędów, a są warianty? Że błąd to nic innego, jak informacja zwrotna? Że tak naprawdę nigdy nie przegrywasz, bo albo wygrywasz albo się uczysz? To narracja, którą warto wprowadzać mówiąc do młodych ludzi, zarówno prowadząc z nimi rozmowy indywidualnie jak i odnosząc się do całego zespołu czy klasy. 

Zamiast mówić i myśleć: „to było źle, tamto niedobrze”, powiedz: „to nie zadziałało, tamto potrzebujemy poprawić”. Skoro ten wariant nie zadziałał, to aktywnie szukajcie takiego, który zadziała. To już zupełnie inna perspektywa! Zanim spróbujesz to zastosować w relacjach z młodymi osobami, spróbuj na własnej skórze. Przywołaj w pamięci jakąś sytuację, w którym popełniłeś / popełniłaś błąd. Raz jeszcze spójrz na tę sytuację i powiedz sobie: „ten wariant mi nie zadziałał. Poszukam innego”. Jak się z tym teraz czujesz?

Takie proste zabiegi językowe mogą zrobić świetną robotę przy zmianie ścieżki interpretacji we własnej głowie i w innych głowach, z którymi się pracuje.

Może powiesz, no dobrze, mogę tak robić, ale tylko dla mniejszych niepowodzeń. Jeśli rozbieżność między wyobrażonym i oczekiwanym efektem, a rzeczywistością jest zbyt duża, to możesz rzeczywiście mieć poczucie przegranej. To też OK. Porażka może być sygnałem, informacją zwrotną co należy poprawić i następnym razem zrobić lepiej lub inaczej. Jak to wykorzystać? Psycholog Paweł Fortuna proponuje trzy fazy tego procesu uczenia się na błędach. 

Po pierwsze porażkę trzeba zaakceptować. Dla niektórych może to być najtrudniejszy krok. W Polsce mamy tendencję do oszukiwania się. Bagatelizowania porażek lub bronienia się przed przyznaniem do błędu. Czasami doświadczenie porażki skutecznie unieważniamy. Mówimy na przykład: „Przecież nic takiego się nie wydarzyło”. Z trybun kibice skandują: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!”, nawet jeśli się stało i przegrywamy kolejny mecz. Kolejną strategią obronną przed porażką może być stwierdzenie, że „ta porażka się nie liczy, że nie jest istotna”. Tutaj od razu deklarujemy niezaangażowanie (tak na wszelki wypadek), siejemy defensywny pesymizm, wierzymy w prawo Murphiego, nie robimy nic albo -  co często też się obserwuje wśród sportowców i trenerów - sami sobie utrudniamy osiągnięcie dobrego wyniku. Jest jeszcze ulubione przez Polaków poszukiwanie winnych, oczywiście wszędzie poza sobą. Uważaj na te tendencje u siebie i innych! 

Po drugie trzeba sobie dać trochę czasu na „powrót do pionu”. Emocje opadają nawet po najgorszym przegranym meczu. Wracamy do normalnego funkcjonowania w naszej codzienności. Tutaj liczy się cierpliwość, umiejętności bycia „samemu ze sobą” i korzystania z dostępnego wsparcia społecznego – rodziny, przyjaciół, specjalistów. Dobrze jeśli jesteś osobą, do której młodzi ludzie pod twoją opieką czują, że mogą się zwrócić w tym procesie. 

Wreszcie trzeci i najważniejszy krok: spożytkowanie porażki. Bo samo przegrywanie nie wystarczy, żeby się czegoś nauczyć. Nie chcemy „uczyć się przegrywać”. Chcemy „uczyć się uczyć od błędów, niepowodzeń i porażek”. Owszem, takie doświadczenia mogą być świetnymi nauczycielami, ale nie będą nimi z automatu. Przydarzyło mi się niepowodzenie i od razu jestem bogatszy o to doświadczenie. Nie! Uczyć będą się tylko ci, którzy są gotowi te nauki przyjąć. Dlatego w ostatniej fazie dobrze jest zastanowić się nad analizą zaistniałej sytuacji, wyciągnąć dobre lekcje na przyszłość. To właśnie daje szansę na pogłębienie mądrości życiowej i nadanie naszym działaniom sensu. W dobrym przepracowywaniu porażki liczy się: (a) zrozumienie znaczenia tego, co się wydarzyło, (b) dostrzeżenie pozytywnych aspektów danej sytuacji oraz (c) powrócenie do wartości, które przyświecają naszym działaniom. To trudny proces, w którym jako dorosły możesz towarzyszyć dzieciom i młodzieży w sporcie i poza nim.

Teraz ćwiczenie. Skorzystaj teraz z trzech kroków radzenia sobie z porażką proponowanych przez Pawła Fortunę. Wybierz jakieś wydarzenie, które interpretujesz jako niepowodzenie w wybranym obszarze twojego życia. A potem sprawdź czy zaakceptowałeś / zaakceptowałaś je jako porażkę, czy zdrowo wróciłeś / wróciłaś do pionu i wreszcie czy optymalnie spożytkowałeś / spożytkowałaś porażkę? Zachęcam do refleksji!

Być może po zrobieniu tego zadania pomyślisz, że łatwiejsze te założenia w teorii, niż w praktyce! Zgodzę się z tobą. Porażka łączy się bowiem z nieprzyjemnymi stanami emocjonalnymi i poznawczymi. Niektórzy z nas w sytuacji niepowodzenia wściekają się, złoszczą i w agresywny sposób próbują wyładować swoje emocje. Inni milkną i zamykają w sobie, nie ma z nimi kontaktu. Najlepiej jest jednak wrócić do tych zdarzeń i na spokojnie przepracować to, co się wydarzyło. Można to zrobić w notatniku albo w rozmowie z drugim człowiekiem. Warto jednak nie uciekać od tych rozważań, bo w dłuższej perspektywie wyjdą ci tylko na dobre!

Pamiętaj: każdy błąd, niepowodzenie, porażka czy trudne okoliczności, w których się znajdujemy mogą stanowić impuls do zmian na lepsze. Jeśli tylko pozwolimy sobie na akceptację zaistniałej sytuacji, damy czas na powrót do pionu i wyciągniemy odpowiednie wnioski. To się tyczy zarówno twojego życia, drogi słuchaczu, jak i życia każdego z twoich dzieci i podopiecznych. A na koniec tego krótkiego odcinka, mini traktatu o błędach i niepowodzeniach, w głowie dzwonią ci słowa Konfucjusza, że porażek nie ponosi jedynie ten, kto nie podejmuje działań!

Udostępnij podcast

;